"I know you don't believe it,
But I said it and I still mean it,
When you heard what I told you When you get worried I'll be your soldier"
But I said it and I still mean it,
When you heard what I told you When you get worried I'll be your soldier"
Z perspektywy Hanny.
- Nie mogę już myśleć o sobie. Muszę także myśleć o mojej córce, a najlepiej dla niej będzie jak zamieszkam z jej ojcem.
Ulga i radość pojawiła się na twarzy Kubiaka. Wolałam patrzeć na tą szczęśliwą i uśmiechniętą twarz, bo bałam się spojrzeć na mężczyznę obok niego. Zawsze się wściekał, gdy coś szło nie po jego myśli, dlatego bałam się teraz jak zareaguje.
- Czyli co? Tak po prostu mnie zostawiasz, tak? - zapytał. Widziałam, że był blisko utraty panowania nad sobą.
- Tak na razie będzie lepiej. W domu Michała jest wszystko uszykowane dla Milenki. Poza tym muszę to wszystko przemyśleć, oswoić się z tym. Ale przede wszystkim muszę się zaopiekować moją córką. Daj mi czas, proszę. Tydzień, dwa. Odezwę się do Ciebie.
- Będę czekać, mała. Trzymaj się - przyciągnął mnie do siebie i mocno pocałował. Nigdy nie lubiłam, gdy mi tak robił.
Gdy odwróciłam się do Kubiaka, zobaczyłam złość na jego twarzy. Zauważył, że mu się przyglądam i powiedział:
- Wiem, że mnie nie pamiętasz, ale ja Cię pamiętam doskonale i trudno mi zachować spokój, gdy widzę jak ktoś Cię całuje. Ale jedźmy w końcu do domu - zakończył szybko tą rozmowę.
Dom Michała, a raczej nasz dom, był niezwykle przyjazny i ładnie urządzony. Michał pokazał mi gdzie, co jest i poszedł na trening. Rozpakowałam szpitalne rzeczy i położyłam się spać.
Gdy wstałam, poszłam do kuchni zrobić coś na obiad. Michał miał wrócić za chwilę, więc pomyślałam, że byłoby miło, gdyby nie chodził głodny. To dla niego też trudna sytuacja, a ja tylko o sobie myślę.
Właśnie, gdy odlewałam makaron, Michał wszedł do mieszkania. Komicznie to wyglądało, gdy prawie dwumetrowy facet skrada się na palcach, aby nie obudzić dziecka.
- Spokojnie. Co jak co, ale sen to ona ma twardy i raczej szybko się nie obudzi - uśmiechnęłam się.
- Hej - mimo moich słów, szepnął - jak się czujesz? - podszedł do mnie i niepewnie objął mnie w pasie. Chciał mnie pocałować, ale przekręciłam głowę.
- W porządku, spałam przez godzinę - powiedziałam speszona.
- Aha - odburknął zgaszony - co na obiad? - zmienił szybko temat.
- Spaghetti. Lubisz?
- Od zawsze lubiłem.
Poczułam zmieszanie. Nawet nie zdaję sobie sprawy, kiedy go ranię.
Z perspektywy Michała.
- Masz ochotę gdzieś wyjść? Jest premiera nowej komedii romantycznej w kinach. Przejdziemy się? - zapytałem.
- Jasne, ale co z Milenką?
- Myślę, że Wiki z Bartkiem nie będą protestować.
Zaśmiałem się. Ona też. W tym momencie było tak jak dawniej.
- Ok. Zjemy, przygotuję Lenkę i wyjdziemy.
- Lenka? To trzeba opatentować!
Oboje się śmialiśmy. Znowu.
Z perspektywy Bartka.
W tym samym czasie.
Siedzę. Oglądam telewizję, a ona patrzy na mnie. Widzę to kątem oka. Serce mnie boli, że tak cierpi przeze mnie. Martwi się; widzę to. Ale co ja mogę zrobić? Powiedzieć? To ją przecież może zranić. Jednocześnie ranię ją, nie mówiąc o tym.
Rozmyślam nad wizytą u psychologa. Może on doradzi; przecież to jego praca. Nawet jeśli ktoś jest w sytuacji bez wyjścia.
Z perspektywy Wiktorii.
To kakao zwykle smakowało lepiej. Piłam go z nim. Bita śmietana opada tak, jak ta silna więź między nami.
A on wygląda jakby ktoś jakąś nadprzyrodzoną siłą odpompowywał z niego całą energię.
- Bartek? - odezwałam się stanowczo, odstawiając kubek z gorącym napojem na blat stolika.
Nie zareagował. Poczułam słoną wodę w moich oczach.
- Bartek! - wykrzyczałam.
Dopiero teraz zareagował. Obrócił twarz w moją stronę. Miał lekko zatroskaną minę.
- Co się stało, kochanie? - spytał beznamiętnym głosem.
- Dłużej tego nie wytrzymam! - skuliłam się w zaczęłam płakać ile sił.
Zamurowało go. Bałam się, że za chwilę wpadnę w furię. On chyba bał się tego samego.
- Przepraszam - wyszeptał i przytulił mnie.
- Co się dzieje? Martwię się - uniosłam głowę i spojrzałam w jego zeszklone oczy.
Złapał mnie za podbródek i musnął delikatnie moje wargi.
- Przepraszam - powtórzył, a po jego policzku spłynęła samotna łza.
- Nie przepraszaj tylko w końcu powiedz mi o co chodzi! - odsunęłam się od niego.
- Nie mogę..
- Bo?
Zawahał się.
- Bo nie chciałbym Cię zranić.
- A co właśnie robisz? Nie mówiąc mi o tym, ranisz mnie. Dobrze wiesz, że nienawidzę kłamstw w związku, prawda? Wiesz to. Więc powiesz mi, o co chodzi?!
- Nie teraz.
- Jak nie teraz to kiedy?
- Powiem Ci wtedy, kiedy będę gotowy! Możesz się w końcu przymknąć?!
Nigdy na mnie nie krzyknął. Nigdy. A już na pewno nie w taki sposób. Byłam w szoku; bez słowa wstałam, poszłam do sypialni, położyłam się na łóżko i zaczęłam płakać.
Czytam = komentuję!
Witajcie. Spóźniony (ostatnio zbyt często to się zdarza, wiemy. Ale szkoła i nawał zajęć na to niezbyt pozwala). Kolejny nie wiemy kiedy, oby jak najszybciej.
Ćwierćfinału Skra - Sovia nie będziemy komentować..
Zaległości na blogach nadrobimy. Jak zawsze.
Dziś nie ma na powolnym, bo nie ma rozdziału. Bardzo, bardzo, bardzo przepraszamy.
Do kolejnego i dziękujemy za wszystko. Już niedługo minie rok, od kiedy jesteście z nami. Niektóre były od samego początku, niektóre nadrabiały dziesiątki rozdziałów, aby być z nami na bieżąco. Dobrze większość z Was wie, jak to motywuje do działania. Czasami aż ma się deprechę z powodu braku weny, ale trzeba wyskrobać chociaż marne kilka zdań, aby nie zawieść tych ludzi, którzy oczekują czegoś od nas. Dziękujemy tym, którzy komentują i tym, którzy czytają, chcąc pozostać anonimowi.
Mamy nadzieję, że wytrzymacie z nami do końca.
JEDNO WIELKIE - DZIĘKUJEMY! <3