10 marca 2013

Minuta trzydziesta druga.


Z perspektywy Hanny.

- Nie mogę już myśleć o sobie. Muszę także myśleć o mojej córce, a najlepiej dla niej będzie jak zamieszkam z jej ojcem. 
Ulga i radość pojawiła się na twarzy Kubiaka. Wolałam patrzeć na tą szczęśliwą i uśmiechniętą twarz, bo bałam się spojrzeć na mężczyznę obok niego. Zawsze się wściekał, gdy coś szło nie po jego myśli, dlatego bałam się teraz jak zareaguje. 
- Czyli co? Tak po prostu mnie zostawiasz, tak? - zapytał. Widziałam, że był blisko utraty panowania nad sobą. 
- Tak na razie będzie lepiej. W domu Michała jest wszystko uszykowane dla Milenki. Poza tym muszę to wszystko przemyśleć, oswoić się z tym. Ale przede wszystkim muszę się zaopiekować moją córką. Daj mi czas, proszę. Tydzień, dwa. Odezwę się do Ciebie. 
- Będę czekać, mała. Trzymaj się - przyciągnął mnie do siebie i mocno pocałował. Nigdy nie lubiłam, gdy mi tak robił. 
Gdy odwróciłam się do Kubiaka, zobaczyłam złość na jego twarzy. Zauważył, że mu się przyglądam i powiedział: 
- Wiem, że mnie nie pamiętasz, ale ja Cię pamiętam doskonale i trudno mi zachować spokój, gdy widzę jak ktoś Cię całuje. Ale jedźmy w końcu do domu - zakończył szybko tą rozmowę. 


Dom Michała, a raczej nasz dom, był niezwykle przyjazny i ładnie urządzony. Michał pokazał mi gdzie, co jest i poszedł na trening. Rozpakowałam szpitalne rzeczy i położyłam się spać. 
Gdy wstałam, poszłam do kuchni zrobić coś na obiad. Michał miał wrócić za chwilę, więc pomyślałam, że byłoby miło, gdyby nie chodził głodny. To dla niego też trudna sytuacja, a ja tylko o sobie myślę. 
Właśnie, gdy odlewałam makaron, Michał wszedł do mieszkania. Komicznie to wyglądało, gdy prawie dwumetrowy facet skrada się na palcach, aby nie obudzić dziecka. 
- Spokojnie. Co jak co, ale sen to ona ma twardy i raczej szybko się nie obudzi - uśmiechnęłam się. 
- Hej - mimo moich słów, szepnął - jak się czujesz? - podszedł do mnie i niepewnie objął mnie w pasie. Chciał mnie pocałować, ale przekręciłam głowę. 
- W porządku, spałam przez godzinę - powiedziałam speszona. 
- Aha - odburknął zgaszony - co na obiad? - zmienił szybko temat. 
- Spaghetti. Lubisz? 
- Od zawsze lubiłem. 
Poczułam zmieszanie. Nawet nie zdaję sobie sprawy, kiedy go ranię. 


Z perspektywy Michała. 

- Masz ochotę gdzieś wyjść? Jest premiera nowej komedii romantycznej w kinach. Przejdziemy się? - zapytałem. 
- Jasne, ale co z Milenką? 
- Myślę, że Wiki z Bartkiem nie będą protestować. 
Zaśmiałem się. Ona też. W tym momencie było tak jak dawniej. 
- Ok. Zjemy, przygotuję Lenkę i wyjdziemy. 
- Lenka? To trzeba opatentować! 
Oboje się śmialiśmy. Znowu. 



Z perspektywy Bartka. 
W tym samym czasie. 

Siedzę. Oglądam telewizję, a ona patrzy na mnie. Widzę to kątem oka. Serce mnie boli, że tak cierpi przeze mnie. Martwi się; widzę to. Ale co ja mogę zrobić? Powiedzieć? To ją przecież może zranić. Jednocześnie ranię ją, nie mówiąc o tym. 
Rozmyślam nad wizytą u psychologa. Może on doradzi; przecież to jego praca. Nawet jeśli ktoś jest w sytuacji bez wyjścia. 


Z perspektywy Wiktorii. 
To kakao zwykle smakowało lepiej. Piłam go z nim. Bita śmietana opada tak, jak ta silna więź między nami. 
A on wygląda jakby ktoś jakąś nadprzyrodzoną siłą odpompowywał z niego całą energię. 
- Bartek? - odezwałam się stanowczo, odstawiając kubek z gorącym napojem na blat stolika. 
Nie zareagował. Poczułam słoną wodę w moich oczach. 
- Bartek! - wykrzyczałam. 
Dopiero teraz zareagował. Obrócił twarz w moją stronę. Miał lekko zatroskaną minę. 
- Co się stało, kochanie? - spytał beznamiętnym głosem. 
- Dłużej tego nie wytrzymam! - skuliłam się w zaczęłam płakać ile sił. 
Zamurowało go. Bałam się, że za chwilę wpadnę w furię. On chyba bał się tego samego. 
- Przepraszam - wyszeptał i przytulił mnie. 
- Co się dzieje? Martwię się - uniosłam głowę i spojrzałam w jego zeszklone oczy. 
Złapał mnie za podbródek i musnął delikatnie moje wargi. 
- Przepraszam - powtórzył, a po jego policzku spłynęła samotna łza. 
- Nie przepraszaj tylko w końcu powiedz mi o co chodzi! - odsunęłam się od niego. 
- Nie mogę.. 
- Bo? 
Zawahał się. 
- Bo nie chciałbym Cię zranić. 
- A co właśnie robisz? Nie mówiąc mi o tym, ranisz mnie. Dobrze wiesz, że nienawidzę kłamstw w związku, prawda? Wiesz to. Więc powiesz mi, o co chodzi?! 
- Nie teraz. 
- Jak nie teraz to kiedy? 
- Powiem Ci wtedy, kiedy będę gotowy! Możesz się w końcu przymknąć?! 
Nigdy na mnie nie krzyknął. Nigdy. A już na pewno nie w taki sposób. Byłam w szoku; bez słowa wstałam, poszłam do sypialni, położyłam się na łóżko i zaczęłam płakać. 


Czytam = komentuję! 


Witajcie. Spóźniony (ostatnio zbyt często to się zdarza, wiemy. Ale szkoła i nawał zajęć na to niezbyt pozwala). Kolejny nie wiemy kiedy, oby jak najszybciej. 

Ćwierćfinału Skra - Sovia nie będziemy komentować.. 

Zaległości na blogach nadrobimy. Jak zawsze. 

Dziś nie ma na powolnym, bo nie ma rozdziału. Bardzo, bardzo, bardzo przepraszamy. 

Do kolejnego i dziękujemy za wszystko. Już niedługo minie rok, od kiedy jesteście z nami. Niektóre były od samego początku, niektóre nadrabiały dziesiątki rozdziałów, aby być z nami na bieżąco. Dobrze większość z Was wie, jak to motywuje do działania. Czasami aż ma się deprechę z powodu braku weny, ale trzeba wyskrobać chociaż marne kilka zdań, aby nie zawieść tych ludzi, którzy oczekują czegoś od nas. Dziękujemy tym, którzy komentują i tym, którzy czytają, chcąc pozostać anonimowi. 
Mamy nadzieję, że wytrzymacie z nami do końca. 
JEDNO WIELKIE - DZIĘKUJEMY! <3 

24 lutego 2013

Minuta trzydziesta pierwsza.



Z perspektywy Hani. 

- Gotowa? - drzwi się otworzyły i zobaczyłam Mojego Michała - co Ty tu, kurwa, robisz? - zasyczał, gdy zobaczył Kubiaka z Milenką na rękach w mojej sali. 
- Przyszedłem po moją rodzinę - wyraźnie zaakcentował przedostatnie słowo. 
- Misiu, proszę. Zostaw nas jeszcze na chwilę - włączyłam się do rozmowy, aby zapobiec awanturze. Niechętnie zgodził się i powiedział, że czeka przy wyjściu. 
Spojrzałam na prawie obcego mi mężczyznę. Patrzyłam jak kładzie moją córeczkę do nosidełka i wyjmuje z kieszeni bardzo zgniecioną kartkę. 
- Co to jest? - zapytałam. Michał spojrzał na mnie wielkimi, smutnymi oczami. 
- Szukałem w naszym domu - skrzywiłam się na słowo "naszym" - jakichś rzeczy, żeby Ci przypomnieć. Znalazłem pełno zdjęć, pamiątek z naszych randek... Ale to bez sensu. Przecież Ty mnie nie pamiętasz - w jego oczach zobaczyłam łzy. Szybko je wytarł. - Nie ma więc sensu, aby pokazywać Ci rzeczy, które nic dla Ciebie nie znaczą. Ale chcę, żebyś wiedziała, że Was kocham.
Podał mi kartkę i ukrył twarz w dłoniach. Był tam list, który Michał napisał do mnie: 

"Kochana Haniu!
Wiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać, dlatego mam nadzieję, że chociaż przeczytasz ten list. Chciałbym Ci w nim wszystko wyjaśnić. 
A więc, zaczynając od początku: Kocham Cię. A teraz kocham również naszą córeczkę. Nawet nie wyobrażasz sobie jaki jestem szczęśliwy. Wtedy, w biurze, jak Cię zobaczyłem, pomyślałem, że to dziecko Michała. Nie mogłem przeżyć tego, że nosisz pod sercem maleństwo kogokolwiek innego niż moje. Wiem, że nie powinienem się tak zachowywać. Jestem kretynem. 
Mimo to mam nadzieję, że mi wybaczysz i razem wychowamy nasze maleństwo. 
Kocham Was i nie wyobrażam sobie bez Was życia
                                  
                             Michał." *

"Razem wychowamy nasze maleństwo". Te wyrazy non stop widziałam przed oczami. Spojrzałam na autora tego listu. Nie drgnął nawet o milimetr. 
- Michał, ja... - nie wiedziałam co powiedzieć. Miałam kompletną pustkę w głowie - naprawdę mi przykro. Czy mógłbyś mnie zostawić na chwilę samą? Ale proszę, nie odchodź. Poczekaj na korytarzu. 
Wyszedł bez słowa. Spojrzałam na moją Milenkę. Miała jego oczy, tylko te były pełne radości, promienne. Sięgnęłam do torby po telefon i wysłałam SMS'a do Wiktorii: 

"Czy naprawdę Michał zranił mnie tak, że nie byłam w stanie mu wybaczyć?" 

Po chwili dostałam odpowiedź: 

"Zranił Cię tak bardzo, że przestałaś go kochać. Zaczęłaś nim gardzić. Dopiero dzięki Kubiakowi zrozumiałaś co to miłość. Nigdy nie widziałam Cię tak szczęśliwej jak wtedy, z nim."

"Boję się." 


"Pomożemy Ci. Ja, Bartek, a przede wszystkim Michał jesteśmy Twoimi przyjaciółmi. Zrobimy wszystko, abyś wróciła do normalnego życia" 


Z perspektywy Michała. 

Wskazówki zegara poruszały się w ślimaczym tempie. Hania kazała mi wyjść zaledwie 5 minut temu, a mi się wydaje, że to już wieki. Tak samo jak wtedy, gdy miała operację. Po raz kolejny poczułem ucisk w sercu. Gdyby nie ten wypadek już dawno bylibyśmy w domu. Zacząłem sobie wyobrażać jak pięknie by było, ale właśnie z toalety wyszedł Sadowski. Nienawidzę tego człowieka całym sercem. Zmienił nasze życie w piekło. Gdyby nie Hania już dawno pokiereszowałbym mu twarz. Nie zdążyłem się odezwać, gdy drzwi od sali uchyliły się i wyszła Hania z torbą na ramieniu i Milenką w nosidełku. 
- Daj, ja to wezmę - zabrałem torbę i już chciałem wziąć moją córkę, gdy ten idiota po nią sięgnął - Nie dotykaj mojej córki. Nawet się do niej nie zbliżaj - wycedziłem przez zaciśnięte zęby. Gdyby wzrok mógłby zabijać, ten człowiek byłby już martwy. 
- Przestańcie. Milenkę ja wezmę - wtrąciła się Hania, chcąc rozładować napięcie. - Tak dłużej być nie może. Podjęłam decyzję. Proszę, uszanujcie ją. 




Czytam = komentuję! 


* - list z rozdziału 21. 

Witajcie. Krótki, przepraszamy. A sprawa z Kurkiem jeszcze się trochę skomplikuje, więc oczekujcie ;) Kolejny prawdopodobnie w przyszłym tygodniu, bo jest już gotowy. Dziś niestety nie pojawi się rozdział na powolnym, bo nie ma napisanego. 

Świetne widowisko dzisiaj zapewnili siatkarze z Bełchatowa i Rzeszowa. Oby więcej takich spotkań i liczymy (bynajmniej Kurasiowa), że Skra wygra jutrzejszy mecz. No i ewentualnie sobotni też ;)

Dieta, dieta, dieta. 

Pozdrawiamy i życzymy miłego tygodnia! :* 

09 lutego 2013

Minuta trzydziesta.


And yes I do regret
How I could let myself
Let you go
Now, now the lesson’s learned
I touched it I was burned
Oh I think you should know"


Z perspektywy Bartosza. 

Odprowadziłem Wiktorię do Hani, a następnie poszedłem do supermarketu po zakupy. Obładowany siatkami wracałem przez park. W tym momencie zobaczyłem Ją. Wprawdzie, szła tyłem, ale byłem pewny, że to ona. Serce zaczęło mi bić jak szalone. Zacząłem biec. Biegłem najszybciej jak mogłem. Byłem już blisko. Krzyknąłem jej imię, ale mnie nie usłyszała. Nie odwróciła się. Weszła do nadjeżdżającego auta i odjechała. Biegłem za samochodem, ale niestety go zgubiłem. Straciłem ją. Straciłem ją po raz kolejny. 

Z bezsilności opadłem na ziemię. Zacząłem nowe, szczęśliwe życie z Wiktorią, a teraz wszystko się wali. Wszystko burzę. Właśnie w tym momencie. 

Z perspektywy Wiktorii.
Kilka dni później. 
- Jak Ty się czujesz, powiedz - zapytałam, gdy siadałam przy łóżku szpitalnym Hani. 
- W porządku, dzięki. Głowa mnie coraz mniej boli. A co u Ciebie? 
- Jest ok - uśmiechnęłam się. Kłamstwa ostatnio to moja specjalność w tym pytaniu. 
- Dobra, mów co się dzieje - wyprostowała się i przyjęła zatroskaną minę. 
- Naprawdę, wszystko jest dobrze. Po prostu... Przykro mi, że nie pamiętasz Michała. 
- Jakiego Michała? - ściągnęła brwi. To był chyba sarkazm.
- Właśnie o tym mówię. 
- Nie zamartwiaj się tak tym - uśmiechnęła się szczerze - mów jak tam układa Ci się z chłopakiem. Bartek, tak? 
Westchnęłam. 
- Tak. Bartek. 
Hania się uśmiechnęła. 
- No, dawaj. Wyżal się - chwyciła moją dłoń. 
- Nie, nie jest źle. Ogólnie. Ale... Od pewnego czasu chodzi jakiś rozkojarzony, rzadko się uśmiecha. Jest taki... nieobecny. To do niego niepodobne, martwię się. Mało tego, wieczorami siedzi w salonie przy zgaszonym świetle i wyłączonym telewizorze. I myśli. Cały czas myśli. Gdy go proszę, aby już przyszedł do łóżka, zbywa mnie słowami "Dobrze, kochanie. Jeszcze tylko chwilkę". I nie ma go godzinę, dwie. A gdy przychodzi, nie może spać. Przewraca się z boku na bok. A gdy już zaśnie, miewa koszmary. Boję się, że coś się stało, albo - w najgorszym wypadku - coś nie tak ze zdrowiem, jakaś choroba - posmutniałam, kończąc swój monolog. 
I zapadła głucha cisza. 
- Hmm... - odezwała się w końcu Hania - myślę, że powinniście porozmawiać. 
- Dobrze wiesz jakie to trudne... 
- Cóż, przynajmniej przestaniesz się martwić. Jeśli chcesz, ja mogłabym go na początku podpytać. 
- Naprawdę? Mogłabyś? - delikatnie się uśmiechnęłam. 
- Jasne. Skoro to miałoby Cię uspokoić. 
Hania była taka rozpromieniona. Przypominała mi ją w momencie, gdy poznawała Kubiaka. Dobre czasy... 
- Mogę Cię o coś zapytać? - zaczęłam nieśmiało. 
- Pewnie, wal śmiało. 
- To Ty dzwoniłaś do Sadowskiego? 
- Nie, Michał sam przyszedł. 
- Sam? Czego chciał? - już zaczął wzbierać we mnie gniew. 
- Chciał się upewnić czy wszystko ze mną w porządku. Kto do niego zadzwonił? - Hania też była zdziwiona tym faktem. 
- Też chciałabym to wiedzieć. Ten to ma wszędzie "kontakty". Pewnie nawet w szpitalu ma jakiegoś szpiega - powiedziałam z obrzydzeniem. 
- Nie mów tak o nim, proszę... 
- A co, może tak nie jest?! - uniosłam głos. 
- Może jest, a może i nie. Nie wnikajmy - Hania była bardzo spokojna. 
- Co mu powiedziałaś, że tak mordę szczerzył, gdy wychodził od Ciebie? 
- Jutro wychodzę. Ma po mnie przyjechać i pojedziemy do domu. 
- Do domu? - zapytałam zbita z tropu. 
- Do naszego domu. 
Cholera, jebłam. 
- Słucham? - miałam nadzieję, że się przesłyszałam. 
- Wiki, proszę Cię. Muszę odpocząć, nie czepiaj się. 
- Ty musisz odpocząć?! Od czego, przepraszam bardzo?! Pomyślałaś może o Miśku?! Jak on się poczuje, gdy mu to powiem?! 
Głosy ucichły. W pomieszczeniu było słychać tylko mój spazmatyczny oddech. 
- Przykro mi - odezwała się Hania. 
- Przykro Ci, tak? - wstałam z krzesła i zaczęłam zbierać swoje rzeczy - cierp. Masz cierpieć, słyszysz? Tak samo jak cierpi teraz Michał! Nie poznaję Cię. Jesteś zupełnie kimś innym. Nie chcę Cię znać. Jedyne co potrafisz to ranić ludzi, których kiedyś rzekomo kochałaś. Bo teraz już w nic nie można Ci wierzyć... 


Czytam = komentuję! 


Witajcie, Kochane. I my jesteśmy też na Blogspocie, Onet wyprowadza z równowagi. 
Zmieniłyśmy tytuły rozdziałów na minuty. I tak powinno być od początku, właściwie. :)

Przepraszamy, że Was tak zaniedbujemy. Bardzo przepraszamy. <3
Kolejny rozdział nie wiemy kiedy. Postaramy się jak najszybciej. 

Podziękowania dla ~paulenka. Ty wiesz za co, jeszcze raz dziękuję! :* 

CHCEMY SEZON REPREZENTACYJNY! *.* 

Zaległości na blogach nadrobimy w tym tygodniu. 


Ostatni dzień i koniec ferii, bleee.

Za chwilę również rozdział na www.powolne-umieranie.blogspot.com

Do kolejnego, buziaki :*:*:* 
Kurasiowa&Kubiakowa!

08 lutego 2013

Skok wstecz.

Wcześniejsze rozdziały do przeczytania 
pod adresem: