09 lutego 2013

Minuta trzydziesta.


And yes I do regret
How I could let myself
Let you go
Now, now the lesson’s learned
I touched it I was burned
Oh I think you should know"


Z perspektywy Bartosza. 

Odprowadziłem Wiktorię do Hani, a następnie poszedłem do supermarketu po zakupy. Obładowany siatkami wracałem przez park. W tym momencie zobaczyłem Ją. Wprawdzie, szła tyłem, ale byłem pewny, że to ona. Serce zaczęło mi bić jak szalone. Zacząłem biec. Biegłem najszybciej jak mogłem. Byłem już blisko. Krzyknąłem jej imię, ale mnie nie usłyszała. Nie odwróciła się. Weszła do nadjeżdżającego auta i odjechała. Biegłem za samochodem, ale niestety go zgubiłem. Straciłem ją. Straciłem ją po raz kolejny. 

Z bezsilności opadłem na ziemię. Zacząłem nowe, szczęśliwe życie z Wiktorią, a teraz wszystko się wali. Wszystko burzę. Właśnie w tym momencie. 

Z perspektywy Wiktorii.
Kilka dni później. 
- Jak Ty się czujesz, powiedz - zapytałam, gdy siadałam przy łóżku szpitalnym Hani. 
- W porządku, dzięki. Głowa mnie coraz mniej boli. A co u Ciebie? 
- Jest ok - uśmiechnęłam się. Kłamstwa ostatnio to moja specjalność w tym pytaniu. 
- Dobra, mów co się dzieje - wyprostowała się i przyjęła zatroskaną minę. 
- Naprawdę, wszystko jest dobrze. Po prostu... Przykro mi, że nie pamiętasz Michała. 
- Jakiego Michała? - ściągnęła brwi. To był chyba sarkazm.
- Właśnie o tym mówię. 
- Nie zamartwiaj się tak tym - uśmiechnęła się szczerze - mów jak tam układa Ci się z chłopakiem. Bartek, tak? 
Westchnęłam. 
- Tak. Bartek. 
Hania się uśmiechnęła. 
- No, dawaj. Wyżal się - chwyciła moją dłoń. 
- Nie, nie jest źle. Ogólnie. Ale... Od pewnego czasu chodzi jakiś rozkojarzony, rzadko się uśmiecha. Jest taki... nieobecny. To do niego niepodobne, martwię się. Mało tego, wieczorami siedzi w salonie przy zgaszonym świetle i wyłączonym telewizorze. I myśli. Cały czas myśli. Gdy go proszę, aby już przyszedł do łóżka, zbywa mnie słowami "Dobrze, kochanie. Jeszcze tylko chwilkę". I nie ma go godzinę, dwie. A gdy przychodzi, nie może spać. Przewraca się z boku na bok. A gdy już zaśnie, miewa koszmary. Boję się, że coś się stało, albo - w najgorszym wypadku - coś nie tak ze zdrowiem, jakaś choroba - posmutniałam, kończąc swój monolog. 
I zapadła głucha cisza. 
- Hmm... - odezwała się w końcu Hania - myślę, że powinniście porozmawiać. 
- Dobrze wiesz jakie to trudne... 
- Cóż, przynajmniej przestaniesz się martwić. Jeśli chcesz, ja mogłabym go na początku podpytać. 
- Naprawdę? Mogłabyś? - delikatnie się uśmiechnęłam. 
- Jasne. Skoro to miałoby Cię uspokoić. 
Hania była taka rozpromieniona. Przypominała mi ją w momencie, gdy poznawała Kubiaka. Dobre czasy... 
- Mogę Cię o coś zapytać? - zaczęłam nieśmiało. 
- Pewnie, wal śmiało. 
- To Ty dzwoniłaś do Sadowskiego? 
- Nie, Michał sam przyszedł. 
- Sam? Czego chciał? - już zaczął wzbierać we mnie gniew. 
- Chciał się upewnić czy wszystko ze mną w porządku. Kto do niego zadzwonił? - Hania też była zdziwiona tym faktem. 
- Też chciałabym to wiedzieć. Ten to ma wszędzie "kontakty". Pewnie nawet w szpitalu ma jakiegoś szpiega - powiedziałam z obrzydzeniem. 
- Nie mów tak o nim, proszę... 
- A co, może tak nie jest?! - uniosłam głos. 
- Może jest, a może i nie. Nie wnikajmy - Hania była bardzo spokojna. 
- Co mu powiedziałaś, że tak mordę szczerzył, gdy wychodził od Ciebie? 
- Jutro wychodzę. Ma po mnie przyjechać i pojedziemy do domu. 
- Do domu? - zapytałam zbita z tropu. 
- Do naszego domu. 
Cholera, jebłam. 
- Słucham? - miałam nadzieję, że się przesłyszałam. 
- Wiki, proszę Cię. Muszę odpocząć, nie czepiaj się. 
- Ty musisz odpocząć?! Od czego, przepraszam bardzo?! Pomyślałaś może o Miśku?! Jak on się poczuje, gdy mu to powiem?! 
Głosy ucichły. W pomieszczeniu było słychać tylko mój spazmatyczny oddech. 
- Przykro mi - odezwała się Hania. 
- Przykro Ci, tak? - wstałam z krzesła i zaczęłam zbierać swoje rzeczy - cierp. Masz cierpieć, słyszysz? Tak samo jak cierpi teraz Michał! Nie poznaję Cię. Jesteś zupełnie kimś innym. Nie chcę Cię znać. Jedyne co potrafisz to ranić ludzi, których kiedyś rzekomo kochałaś. Bo teraz już w nic nie można Ci wierzyć... 


Czytam = komentuję! 


Witajcie, Kochane. I my jesteśmy też na Blogspocie, Onet wyprowadza z równowagi. 
Zmieniłyśmy tytuły rozdziałów na minuty. I tak powinno być od początku, właściwie. :)

Przepraszamy, że Was tak zaniedbujemy. Bardzo przepraszamy. <3
Kolejny rozdział nie wiemy kiedy. Postaramy się jak najszybciej. 

Podziękowania dla ~paulenka. Ty wiesz za co, jeszcze raz dziękuję! :* 

CHCEMY SEZON REPREZENTACYJNY! *.* 

Zaległości na blogach nadrobimy w tym tygodniu. 


Ostatni dzień i koniec ferii, bleee.

Za chwilę również rozdział na www.powolne-umieranie.blogspot.com

Do kolejnego, buziaki :*:*:* 
Kurasiowa&Kubiakowa!

10 komentarzy:

  1. No rozdział ciekawy, szkoda tylko, że taki krótki. Oby w końcu wszystko sobie przypomniała i zmądrzała trochę. Mimo wszystko wydaje mi się, że reakcja Wiktorii była trochę zbyt nerwowa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyny, ja nie chcę nic mówić, ale to się kupy nie trzyma. Perspektywy Bartka nie rozumiem.. Przykro mi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też nie poznaję Hani...
    Bartek no, nie pękaj!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też na razie nie rozumiem perspektywy Bartka, obyście wyjaśniły ją jak najszybciej :) Nie dziwie się jak zareagowała Wiki na wieść Hani , iż po wyjściu ze szpitala Sadowski zabiera ją do "wspólnego" domu. Też bym wykrzyczała jej te słowa, chociażbym nie wiem jak by zraniły Hanię. Co w tej chwili przeżywa Michał ?! Stracił ją już raz przez głupią pomyłkę ( ze to niby Sadowskiego dziecko) i teraz drugi raz ją straci a nawet stracił również przez tego kretyna Sadowskiego. Nie rozumiem jak ona może nic nie pamiętać, jak może ze spokojem mówić że teraz będzie mieszkać z Michałem S, jak może go bronić, jak może ranić Kubiaka i pozostałą dwójkę przyjaciół ! Nie wiem kto ją przywróci do trzeźwego myślenia, siatkarz już chyba nie da rady, Wiktoria również , a o Kurku to nie wspomnę bo z tego rozdziału wynika, że on sam ma duży problem... pozostaje czekać na opamiętanie się Hanki.

    Szkoda, że piszecie takie krótkie rozdziału i kończycie w tym momencie jak to ja zawsze kończę :D
    Czekam na nowy wpis, oby jak najszybciej :)

    Pozdrawiam :*:*

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja nie poznaję ani Hani, ani Bartka. Dziewczyna kategorycznie się zmieniła. Rozumiem, że przez wypadek stracił część pamięci, ale jak może kontaktować się z takim bydlakiem, jakim jest Sadowski? Nie do wyobrażenia. A co do Kurka - dziwi mnie jego zachowanie. Czyżby ukrywał coś przed Wiki?
    Buziaki. :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że w końcu wróciłyście, ale dlaczego znowu wszystko się tak komplikuje?!:( Oby Hania odzyskała pamięć, a Sadowski to frajer! ;/ Kurek co Ty znowu robisz?! Pozdrawiam
    http://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/
    http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajne opowiadanie. Postaram się nadrobić wcześniejsze części, choć to nie będzie łatwe zadanie ;D mogłabyś mnie informować o nowych notkach? Byłabym wdzięczna.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Zmianę Hani rozumiem bo jest spowodowana wypadkiem, ale zmienię w zachowaniu Bartka już nie. Niech ten Sadowski zginie, przepadnie cokolwiek byle go nie było bo mnie denerwuje.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  10. Nowy rozdział pojawi się w ten weekend :)

    OdpowiedzUsuń